logo leba logo księstwa łeby logo lot leba

 leba leba  leba  leba   leba
Wyrzutnia rakiet


Jeśli nadbałtyckie Pompeje czekają na odkrycie, to wszystko jest możliwe

     Archeolodzy mówią, że to nasze Pompeje. I nie wykluczają, że kilka metrów pod piaskiem mogą dokonać sensacyjnego odkrycia. Latem rozpoczynają się poszukiwania Zasypanego Miasta. Starej Łeby
     Pozostała po nim tylko jedna ruina. A właściwie ledwo trzymający się ziemi, podparty ze wszystkich stron fragment gotyckiego muru, wyrastający z piasku między drzewami. Marek Glegoła, prezes Towarzystwa Historii Łeby pod Patronatem św. Mikołaja, mówi, że to ostatnie ogniwo, jedyny materialny ślad łączący dawną i nową Łebę. - Gdyby i to się przewróciło... - Marek Glegoła zawiesza głos. - Wtedy najwyżej można by było zapisać w kronikach miasta, że do ostatecznej dewastacji pozostałości - prawdopodobnie kościoła Świętego Mikołaja, wybudowanego w 1362 roku, doszło za naszych czasów. I to przy nieustannym powtarzaniu, że wreszcie coś trzeba z tym zrobić. Najgorszy jest bowiem grzech zaniechania. Dewastacja ruin kościoła, którego patron czuwał nad powracającymi z morza rybakami, mogłaby oznaczać zepchnięcie w niepamięć relacji o dramatycznych wydarzeniach ze stycznia 1558 roku.

Koniec świata

     Morze szalało już od kilku dni, ale niedziela, 11 stycznia wydawała się łebianom końcem świata. Wtedy to wysokie, sztormowe fale wtargnęły do miasta, niszcząc wszystko, co stało im na drodze. Huraganowy wiatr niósł miliardy ziarenek piasku, zasypującego dom po domu. Żywioł unicestwił port i miasto, przesuwając o ponad kilometr na wschód koryto rzeki Łeby. Przerażeni mieszkańcy uciekali z zalewanych przez wodę domów. Chroniąc się w murach kościoła św. Mikołaja, ratowali życie.
     Jak pisze w "Szkicach historycznych o dawnej Łebie" prof. dr hab. Zygmunt Szultka z Akademii Pomorskiej w Słupsku, założona prawdopodobnie w XI w. Łeba (uznana zresztą za najbardziej kaszubskie miasto ziemi lęborsko-bytowskiej) opierała się żywiołom przez wiele lat. Źródła historyczne wspominają o sztormach z lat 1396 (wtedy doszło do pierwszej odnotowanej wielkiej nawałnicy, połączonej z burzą piaskową), 1439, 1449,1467,1497, które pustoszyły miasto.
     Stara Łeba w momencie kataklizmu była miastem z dwustuletnią historią. Jako Lebamunde (niemieckie słowo "miinde" oznacza ujście) otrzymała prawa miejskie w 1357 r, z rąk komtura krzyżackiego Wolframa von Baldersheima. Dopiero jednak po katastrofie z 1558 roku część ocalałych mieszkańców postanowiła odejść z miasta. Zostało niewielu, którzy próbowali odbudować domostwa i port, naprawić ulice, wyremontować uszkodzony dach kościoła...
     Dwanaście lat później doszło do kolejnej nawałnicy. To, co z trudem i ogromnym nakładem sił naprawiono, znów legło w gruzach. Wtedy nawet ci najbardziej wytrwali obywatele Łeby poddali się. Przenieśli miasto półtora kilometra na wschód, na prawy brzeg rzeki, w miejsce bardziej -niż dotychczas - oddalone od morskich brzegów.
     Po dwóch latach, w 1572 roku, w Starej Łebie, którą mogło opuścić nawet 30O-400 osób, nikt już nie mieszkał.
     Część cegieł z kościoła św. Mikołaja została wykorzystana 20 lat później do budowy nowej świątyni pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
     To, co zostało po kościele, zaczął zasypywać piasek. Wędrujące wydmy wkroczyły do Starej Łeby. Piasek coraz grubszą warstwą pokrywał mury, wnętrza domów, pozostawione podczas pospiesznej ucieczki przedmioty użytkowe. Niektóre z nich znalazły się nawet 15 metrów pod powierzchnią.

Lotnisko i halabardy

     W latach 30. XX wieku przypadek zrządził, że Starą Łebą zainteresowali się niemieccy archeolodzy. Podczas przygotowania terenu pod lotnisko dla szybowców w okolicy wsi Żarnowska znaleziono stare przedmioty. Prace archeologiczne rozpoczęto w 1934 roku, ostatnie znaleziska pochodzą z 1937 roku.
     W muzeum w Lęborku do dziś znajdują się materiały dokumentujące prace sprzed 80 lat, w tym zdjęcia z poszukiwań, odręczne szkice, spis znalezionych przedmiotów. Naukowcy ustalili, gdzie znajdowało się stare koryto Łeby. Na jego lewym brzegu, ćwierć kilometra na południe od ruin kościoła, natrafili na ślady ulicy, zakończonej mostem przechodzącym nad rzeką, fundamenty zabudowy mieszkalnej i gospodarczej. Z ziemi wydobyto m.in. halabardy, cztery monety bite za panowania cesarza Karola V (z 1538-1540 r.) oraz księcia Maurycego Wettyna, elektora Saksonii (z 1547 i 1553 r.), a także przedmioty codziennego użytku. Były wśród nich nożyce, noże, igły, fragmenty naczyń ceramicznych i luster, kafle piecowe oraz narzędzia pracy, w tym haki do łodzi rybackich, igły do wyrobu sieci, wiertła, pływaki z kości, metalowe ciężarki i przybijaki, gwoździe, hufnale, okucia drzwiowe i wozów. O odkryciu Starej Łeby szeroko rozpisywały się ówczesne niemieckie gazety. Archeolodzy nie zdecydowali się jednak na przeprowadzenie badań na większej powierzchni, koncentrując się na terenie w okolicach portu i omijając centrum zasypanego miasta.

Pamięć

     Z pamięcią bywa różnie. Umykają nam daty ważnych bitew, powstań, wydarzeń, które zmieniły oblicze dziejów. Pozostają za to wspomnienia, z którymi - teoretycznie - nie mamy nic wspólnego. Na przykład katastrofy. Od XVII wieku Łeba znajdowała się pod władzą elektorów brandenburskich, potem królów pruskich. Jeszcze do 1850 roku odprawiano w kościele nabożeństwa w języku polskim, ale w drugiej połowie XIX wieku został on całkowicie wyparty przez język niemiecki.
     Łeba stała się niemieckim miastem. Po zakończeniu II wojny światowej 98 proc. dotychczasowych mieszkańców wyjechało na Zachód.

Odkrywamy tajemnice

ODKRYWAMY TAJEMNICE

     Słyszeliście opowieści o zaginionych skarbach? Niewyjaśnionych zagadkach? Legendach, w których może kryć się ziarno prawdy? Zapomnianych miejscach? Nasi reporterzy spróbują wraz z Wami odkryć największe tajemnice Pomorza. , Czekamy na listy od Czytelników.

Prosimy o e-maile na adres:
d.abramowicz@prasa.gda.pl
     Zastąpili ich repatrianci z Kresów, mieszkańcy dawnych powiatów kartuskiego, puckiego, wejherowskiego, z centralnej Polski, zachęceni do powrotu na ziemie odzyskane.
     Marek Glegoła mówi, że historia jego miasta podzieliła się na trzy etapy, wręcz "okresy życia", które kończyły się całkowicie i dosłownie. Jakby odcięto je nożem.
     - Jest to najpierw okres Starej Łeby, do momentu zniszczenia miasta przez żywioł morski - wylicza prezes Towarzystwa Historii Łeby pod Patronatem św. Mikołaja. -Potem czas powstawania nowego miasta w obecnej lokalizacji, do 1945 roku. Okres trzeci, od 1945 roku, oznaczał sukcesywne zasiedlanie go nowymi ludźmi, pochodzącymi z różnych regionów, reprezentującymi różne kultury i obyczaje. Trwało to jeszcze lalka powojennych dekad, stąd nawet trudno określić precyzyjnie dzisiejszą tożsamość społeczeństwa Łeby. Dla nowych obywateli Łeby istnienie starego miasta nie powinno mieć żadnego znaczenia.
     Zresztą nawet sama przyroda skutecznie broniła prawa do zapomnienia o kataklizmie sprzed wieków. Na początku XX wieku pola, łąki i wędrujące wydmy zaczął na Mierzei Łebskiej zarastać las, który powstrzymał zasypywanie obszaru dawnego miasta. A jednak nadal w świadomości wielu mieszkańców Łeby trwa pamięć o Zasypanym Mieście.


Co pokazał georadar?

     W ubiegłym roku Marek Glegoła, który służbowo zajmuje się inwestycjami komunalnymi w mieście, wraz z 14 pasjonatami założył Towarzystwo Historii Łeby pod Patronatem św. Mikołaja.
     - Doszliśmy do wniosku, że ciągle mówi się i mówi o zabezpieczeniu pozostałości gotyckiego kościoła, ale jakoś nic się z tym nie robi. Trzeba samemu zacząć działać - tłumaczy. - Oczywiście, jak to zwykle bywa, przyczyną są pieniądze. Poza tym teren, na którym usytuowane są ruiny, nie był własnością gminy Łeba, lecz Skarbu Państwa, konkretnie Urzędu Morskiego. A co ma Urząd Morski do zabytków? Nic.
     Działacze towarzystwa przekonali burmistrza i Radę Miasta, że opłaca się zainwestować w ruinę i badania odkrywające pozostałości Starej Łeby. Działania praktycznie przeniosły się do urzędu, znaleziono też niezbyt duże, ale zawsze, jakieś pieniądze na wstępne prace. Z tegorocznych środków budżetowych gmina może sfinansować opracowanie wstępnych programów badań sondażowych archeologicznych i konserwatorskich ruin i przeprowadzić ograniczone badania archeologiczne.      Do archeologicznych ambicji Łeby z przychylnością podeszli wojewódzki konserwator zabytków, Urząd Morski w Słupsku, władze Starostwa Powiatowego w Lęborku. W ubiegłym roku pozyskała prawo terenu od Urzędu Morskiego w Słupsku i Starostwa Powiatowego. Dopiero mając akt własności, można było wystąpić w ostatnich miesiącach 2014 roku do wojewódzkiego konserwatora zabytków o wpisanie reliktu do rejestru zabytków.
     - Na razie czekamy na wpis - mówi Glegoła. - Po otrzymaniu go będziemy mogli skutecznie aplikować o środki pomocowe na zabezpieczenie terenu.
     Czy będzie co zabezpieczać? Według wyników wstępnych badań wykonanych za pomocą georadaru, który pozwala na uzyskanie obrazu podziemnych przeszkód, pustek, znaleziska archeologiczne są bardzo obiecujące. Metr po metrze sprawdzano teren o powierzchni 4 tyś. metrów kwadratowych georadar wykazał, że kilka metrów pod ziemią na pewno znajdują się jakieś obiekty.
     Dwanaście lat później doszło do kolejnej nawałnicy. To, co z trudem naprawiono, znów legło w gruzach.
     Badacze staną jednak wobec logistycznego wyzwania - trzeba będzie wprowadzić sprzęt ciężki, by usunąć co najmniej kilka metrów piasku, dzielącego od pozostałości miasta. Z jednej strony może być to problem. Z drugiej - daje to sporą gwarancję, że dysponujący nowoczesnymi wykrywaczami współcześni poszukiwacze skarbów nie spenetrowali wcześniej stanowiska archeologicznego, wyciągając cenne przedmioty.
     - Czy spodziewam się, że znajdziemy zakopane w piasku skarby?- archeolog, dr Anna Longa, która ma koordynować prace archeologiczne zlecone przez Łebę, zastanawia się przez chwilę. - Odpowiem tak - wszystko jest możliwe. Na pewno czeka nas wyjątkowo ciekawe zadanie - szukamy śladów miasta podobnego starożytnym Pompejom, opuszczonego w pośpiechu przez mieszkańców. Miasta, które nagle, siłami natury, zostało ludziom wyrwane. Liczymy na to, że niektóre miejsca, zniszczone przez-kataklizm, pozostały nietknięte przez następnych kilkaset lat.
     Marek Glegoła ma nadzieję, że miasto będzie się mogło starać o zdobycie środków na stworzenie wokół gotyckiej ruiny stałej ekspozycji. - Już sama dramatyczna i niezwykła historia zdarzeń, które zakończyły istnienie miasta w tym miejscu, warta jest pokazania ludziom - mówi. Rozpoczęcie badań sondażowych zaplanowano już latem tego roku.

Materiały zaczerpnięte z artykułu : Polska Dziennik Bałtycki piątek 26 czerwca 2015 Dorota Abramowicz dorota.abramowicz@polskapress.pl

Copyright © 2003 leba.biz
Strona korzysta w niektórych częściach z plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce lub zrezygnować z przeglądania strony.
Regulamin, cookies i polityka prywatności …